Chapter
three:
Całą
noc przebudzałam się co chwile. Obudziłam się o 5.00 nad ranem. Nie mogłam już
później zasnąć.Minęły dwa dni od rozmowy z tamtym typem, kiedy wróciłam wtedy
do domu, nie obeszło się od kazania taty. Denerwują mnie cholernie takie
sytuacje. Nie odbieranie telefonów czy spóźnienie nie jest przecież zbrodnią. W
sumie.. u mnie w domu tak. Dlatego mam szlaban. Cudnie.
Nadal
byłam zdenerwowana tą całą sytuacją. Jestem na siebie zła jak nigdy. Nie wiem
co mnie podkusiło, że zapytałam tego chłopaka o mojego Ojca. Zdradziłam nie
tylko samą siebie, ale i tatę. Nie dosłownie, bo skłamałam jak tylko się dało,
ale wiem, że on najprawdopodobniej nie da mi teraz spokoju. Najlepiej byłoby dla nas gdybyśmy wszyscy
wyjechali i nigdy nie wrócili. Tak bardzo zastanawia mnie co takiego zrobił mój
ojciec. Dlaczego przyjachali tu po niego. Jak go w ogóle znaleźli i skąd go
znają? Jest tyle pytań, a na wszystkie
brak odpowiedzi. Przeraża mnie ta cała grupka chłopaków, który go szuka,
dlatego nie mam pojęcia co chcą zrobić. Także nie mam pojęcia co zrobie ja, aby
się dowiedzieć. Dlaczego to musi być takie pokręcone? Nie zapytam przecież tych
gości, żeby znowu się wkopać. Poszłam do łazienki i umyłam twarz zimną wodą.
Spojrzałam w lustro i ujrzałam moją bladą twarz i moje ciemne, zmęczone oczy.
Ubrałam sportową bluze i legginsy. Włosy związałam w wysoką kitkę.
Postanowiłam, że pójdę pobiegać, mam nadzieję, że nikt nie zauważy. Ubrałam
kurtkę i air maxy. Wychodząc z domu założyłam słuchawki na uszy i pobiegłam w
strone długiej, zamglonej ulicy, która prowadziła nad rzekę. Biegłam tak przez około pół godziny truchtem
omijając resztki śniegu na chodniku. Zatrzymałam się przy brzegu zamarźniętej
rzeki i usiadłam na kawałku zimnego i obskurnego murku wrośniętego w ziemie. Wtedy nie
myślałam o niczym. Nie chciałam myśleć. Przerastało mnie to. Aczkolwiek coś w
głębi mi mówiło, że to dopiero początek, jednak ja nie dopuszczałam tego do
siebie. Wyjęłam mojego Iphon’a z kurtki w celu sprawdzenia godziny. Była już 06.10
co oznacza, że siedziałam tu dłużej niż pół godziny. Dziś jest czwartek,
więc znowu szkoła. Nie ważne. Wstałam z trudem rozprostowując kolana i biegłam
tą samą ścieżką co poprzednio. Było tak przyjemnie cicho. Ani jednej żywej
duszy. Podbiegłam do szerokiej ulicy przy skrzyżowaniu i bez zastanowienia
ruszyłam na drugą strone. Nie byłam w połowie i z nikąd usłyszałam głośny
warczący pojazd. Przez mgłe mogłam zobaczyć jedynie światło samochodu, a
następnie poczuć mocne uderzenie..
Justin’s pov:
-Kurwa! , krzyknąłem głośno kiedy zauważyłem kogoś na ulicy. Ogarnęła mnie
niesamowita adrenalina. Próbowałem zatrzymać się, ale było już za późno.
-Ja pierdole, mruknąłem do siebie wysiadając z samochodu. Podszedłem do osoby
leżącej na ulicy i kucnąłem przy niej. Dziewczyna otworzyła lekko oczy i
próbowała wstać, ale zrezygnowała przez ból i podparła się na łokciach.
- Mała, żyjesz? – odezwałem się wreszcie i obczaiłem ją wzrokiem. Miała długie
kasztanowe włosy i ciemne, duże ,brązowe oczy. Na policzku widniało zadrapanie
z którego krew chciała się wydostać. Chyba już ją gdzieś widziałem.
- Jak widać – mruknęła prawie niesłyszalnie. Druga próba wstania skończyła
wylądowaniem na mnie. Zachichotałem z zażenowaniem. Zwinnie ją podtrzymałem i
nudno zapytałem
- Co cię boli?
- Wszystko – odpowiedziała krzywiąc się. Prostując się złapała za biodro i
syknęła. Najprawdopodobniej jest zbite albo nawet złamane. Obserwowałem ją i
oblizałem usta.
- Coś ze mną nie tak? Najpierw mnie potrącasz, jesteś nie miły i do tego
pożerasz mnie wzrokiem. - Wykrzyczała marszcząc przy tym czoło. – O boże –
dodała szeptem i przyjrzała mi się bliżej i wtedy wiedziałem skąd ją znam. Na
moją twarz wdarł się chytry uśmieszek. Mamy tu naszego „udzielacza informacji”
-Ciesz się suko, że cię nie zostawiłem – odpowiedziałem monotonnym głosem.
- W takim razie idź i daj mi spokój – szepnęła i ruszyła w strone chodnika. W
pore złapałem ją za ręke, a ona nagle wpadła mi całkowicie w ramiona zrzucając
cały swój ciężar na mnie. Ja zaskoczony spojrzałem na jej twarz,miała zamknięte
oczy,zemndlała. Przeżuciłem ją sobie przez ramię i ruszyłem w strone samochodu.
- Masz szczęście, że mam dobry humor – Mruknąłem do siebie.
Wrzuciłem ją na tylne siedzenia, a ja usiadłem za kierownicą i odjechałem.
Powinienem zawieść ją do szpitala, ale szczerze mam to w dupie. Trzeba było nie
rzucać się pod koła. James zna się na
medycynie. Da jej jakieś lekarstwa, a w razie czego będziemy tak uczynni, że
zrobimy jej prześwietlenie biodra. Cały sprzęt mamy w naszym domu.. Zaparkowałem
w jednym z ogromnych garaży gdzie pomieściły by się pewnie z 4 samochody, każdy
z chłopaków ma po jednym i jedny wspólny. Kto bogatemu zabroni. Ciężko
pracujemy to się nam należy. Otworzyłem drzwi wejściowe mając na rękach
dziewczyne. Nie znam jej jeszcze imienia, pomyślałem. Od razu przywitali mnie
chłopaki.Nick zmarszczył brwi, a Rayan otworzył szeroko oczy.
- Spokojnie, to nie zwłoki. Potrąciłem ją po drodze. – zachichotałem widząc minę
Rayan’a. Chłopaki wypuścili powietrze z ust i nagle zza rogu wyłonił się Zac.
- Justin, kolejna do ruchania? – Zapytał głośno z głupawym uśmieszkiem na
twarzy. Zac jest jednym z grupy. Jest tak irytujący, że nie raz pewnie pobił
bym go do nieprzytomności i z bólem muszę przyznać, że nie mogę, bo jest dobry.
- Nie idioto, James musi ją zbadać bo ją potrąciłem. – Westchnąłem – Gdzie on
jest? – Dodałem.
- Na dole rozpakowuje towar. – Krzyknął wychodząc z kuchni Tom z ciastami w
ręku. – Ładna – poruszył zabawnie brwiami. Tom jest typem zabawnego i wesołego
chłopaka. Zawsze rozluźnia napięcie między nami. Dziewczyne położyłem na kanapę i ruszyłem na dół do piwnicy.
- Musisz mi pomóc – Ustałem na ostatnim stopniu schodka podpierając się o
poręcz
- Cześć stary – Skarcił mnie - Co jest?
- Mam problem, bo potrąciłem laske.. Musisz ją zbadać. Leży na kanapie w
salonie – powiedziałem podirytowany, że muszę mówić to po raz kolejny.
- Justin.- westchnął – czy ty możesz wreszcie jeździć ostrożnie? – zachichotał.
Wywróciłem oczami i pozostawiłem go bez odpowiedzi. Wspólnie ruszyliśmy na góre
i wchodząc do salonu zobaczyliśmy jak dziewczyna powoli się przebudza
- Więęc chłopaki- przeciągnąłem- to jest ta dziewczyna, która zna Perez’a. Powiedziałem
dumnie a oni uśmiechnęli się szeroko.
- Ale chyba nie celowo ją potrąciłeś? – Zapytał Nick marszcząc brwi
- Co? Nie. Sama wpakowała mi się pod koła.. nie dokończyłem bo usłyszeliśmy
syknięcie i wszyscy obróciliśmy głowę w tamtą strone.
- CO DO CHOLERY- krzyknęła dziewczyna w połowie siadając i rozglądając się
dookoła. Trafiła zwrokiem na mnie a ja uśmięchnąłem się.
- Więc widzimy się znowu
__________________________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM! Wiem, że nie dodałam rozdziału w tamtym tygodniu i mi głupio, że tak zaczynam. W każdym razie przepraszam. Chyba jedynie usprawiedliwienie moje jest takie, że było po świętach i + nowy rok
Ale dziś skończyłam pisać już trzeci i .. podoba mi się! o dziwo! Postanowiłam, że zmienie czcionke, aby przyjemniej się czytało. PROSZE O KOMENTARZ NAWET ZWYKŁA LITERKA BARDZO MOTYWUJE + DZIĘKUJE